Odsetek ten jest wyższy w populacji starszych mężczyzn. – Istota wzwodu to współdziałanie układu nerwowego, naczyniowego i hormonów – stwierdza seksuolog. Jeżeli dojdzie do zaburzeń pracy któregoś z tych elementów – przekazu neuronalnego, erekcyjnej reakcji naczyniowej lub gospodarki hormonalnej – ujawniają się ED. 2.
Czy osoba która w wyniku niefortunnego skoku do wody złamała kręgosłup szyjny(mężczyzna) traci sprawność seksualną? czy paraliż łączy się z utratą czucia w sparaliżowanej części ciała? jakie są szanse na powrót do sprawności ruchowej?
Byłem w Berlinie, w sumie trzy dni.Nigdy i nigdzie nie widziałem tylu przejawów patologii w życiu codziennym, na ulicy, w ludzkich zachowaniach codziennych, nigdzie.Gdy w środku komunikacji publicznej spojrzałem na ewidentnego przedstawiciela tubylców i zaprezentowałem mój szczery słowiański uśmiech (mam pełny komplet uzębienia żeby nie było) to zauważyłem przestrach u tegoż
WPHUB. Venus. | 28.03.2023 0:25. Emily Ratajkowski przyjaźniła się z Olivią Wilde. Teraz BŁAGA byłą Harry'ego Stylesa o wybaczenie. 64. W weekend do sieci trafiło całuśne wideo Emily
kosiara522 Nie dyktuj innym, co ma stanowić o ich szacunku do siebie. Wyobraź sobie, że nie wszyscy żyją w biednym katolickim ciemnogrodzie albo islamskim bogatym ciemnogrodzie. rezzou dobrze powiedziane. Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem.
Zdarzenia niepożądane. >> Moduł zarządzania zdarzeniami niepożądanymi pozwala na zgłaszanie zdarzeń niepożądanych przez każdego pracownika placówki, ich rejestrowanie oraz monitorowanie. >> W module można zgłosić zdarzenie niepożądane za pomocą specjalnego formularza. Istnieje możliwość zgłoszenia zarówno zdarzeń, które
. Dziennikarka o braku udanego seksu u polityka "Mężczyzna niewspółżyjący" - tak Ewa Wanat zatytułowała swój ostatni felieton, opublikowany w "Wysokich Obcasach". Pisze w nim o nieaktywnym seksualnie mężczyźnie, który nigdy nie czuł się przez nikogo, poza rodzicami i rodzeństwem, kochany. Wanat przestrzega przed tą osobą, bo mając "decydujący wpływ na wszystko – na ustawodawstwo, sądy, spółki skarbu państwa, media publiczne, prezydenta, wojsko i premiera, służby specjalne i politykę zagraniczną (...) minister obrony nie musiałby wypożyczać bomby atomowej, nasz hipotetyczny bohater by wystarczył". Internauci nie mieli wątpliwości, o kim pisze dziennikarka. Choć w tekście nie pada nazwisko Jarosława Kaczyńskiego, sugestia, że chodzi o lidera PiS jest bardzo silna. Czy dziennikarka posunęła się za daleko?
Zawrzało nie tylko w Kołobrzegu, ale i w całym kraju. Mowa o sprawie 15-letniej Klaudii – gimnazjalistki z kołobrzeskiej Szkoły Podstawowej nr 7, która napisała felieton pt. „Patologia prawno-seksualna gimbusek”. Tekst został przez nią przygotowany na konkurs organizowany przy okazji Sesji Dziennikarskiej odbywającej się rokrocznie w miejscowym Liceum Ogólnokształcącym im. M. Kopernika. Praca przed wysłaniem na konkurs trafiła najpierw w ręce polonistki, a następnie dyrektorki placówki Ewy Paśki-Koschel. Ta – jak można się domyślać – w trosce o dobre imię swojej szkoły postanowiła zablokować udział uczennicy w konkursie. Felieton nie był debiutem młodej autorki, która pisarstwem pasjonuje się od kilku lat. W najnowszej konkursowej pracy Klaudia odniosła się do sytuacji, jakie dotykały ją w szkole, poddając je przy okazji swojej ocenie. Dziewczyna ujawnia przejawy przemocy, z jakimi spotkała się ze strony swoich koleżanek. Praca przed wysłaniem na konkurs trafiła najpierw w ręce nauczycielki języka polskiego, a następnie dyrektorki placówki Ewy Paśki-Koschel. Ta – jak można się domyślać – w trosce o dobre imię swojej placówki postanowiła zablokować udział uczennicy w konkursie. Tak twierdzą bliscy Klaudii. Konflikt opisano w artykule, jaki ukazał się kilka dni temu w „Gazecie Kołobrzeskiej”. Informacja szybko zatoczyła szerokie kręgi, stając się ogólnopolskim newsem.©℗ Cały artykuł w „Kurierze Szczecińskim”, e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 25 stycznia 2018 r. Przemysław Weprzędz Fot. Artur Bakaj
Patologia prawno-seksualna gimbusek Kształtowanie w gimnazjalistkach poczucia odpowiedzialności za słowa i czyny to w gruncie rzeczy bardzo ważna sprawa, ale w mojej klasie wiąże się to z daremnym trudem,bądź też syzyfową pracą. Te wszystkie odporne na wiedzę jaką posiadają dorośli czy też książki, ,,damy”i ,,księżniczki” są bardzo obeznane we wszystkich dziedzinach życia a w szczególności wyedukowane prawno-seksualnie bądź też na odwrót jak kto woli. Szczytem poziomu wiedzy o seksie w klasie trzeciej gimnazjum jest… uwaga, bo ta wiadomość mnie osobiście rozłożyła na łopatki… fakt, iż błona dziewicza odrasta. No cóż w myśl tej opinii większość poczęć na świecie to poczęcia niepokalane, ciekawe jakie stanowisko zajął by w tej kwestii Kościół. Plotka… to taki z pozoru niewinny przekaz informacji nie koniecznie zawierający faktyczny stan rzeczy. O co chodzi i jak to się ma do gimnazjalistek już tłumaczę. Otóż dla nastolatek plotka ma rangę najważniejszej informacji. W mentalnym świecie tych niedorozwiniętych i nie dojrzałych emocjonalnie dziewczynek ma poziom informacji z pierwszych stron gazet czy wiadomości telewizyjnej na przykład o ataku terrorystycznym. Nikt nie zastanawia się nad wiarygodnością danego tematu tylko puszcza słowa w obieg. I tak w czasie jednej godziny lekcyjnej cała szkoła wie o czymś. Mnie to nie ominęło. Dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Ha ha ha ... było śmiesznie ale tylko na początku. Przyzwyczajona do określonych zachowań i reakcji ptasich móżdżków postanowiłam plotkę obrócić w żart:-jasne nawet z bliźniakami. Na tym śmiech by się zakończył. Plotka urosła, karmiła się nią cała szkoła, obiła się nawet o ciało pedagogiczne, aż dotarła do mojej mamy. Na szczęście to mądra kobieta, wiedziała co ma zrobić i jak uciąć łeb chorym pomówieniom. W bardzo krótkim czasie przeszłam wiele różnych stanów emocjonalnych z tym wszystkim związanych. Tylko dzięki wsparciu najbliższych udało mi się pokonać wstyd, żal, złość, gniew i niemoc. Konsensus jest następujący, mnie plotka dotknęła ale ja mam przy sobie silne i ważne dla mnie osoby, a ile jest takich młodych ludzi, dziewczyn i chłopców, którzy nie mają takiego wsparcia. Tak więc w gimnazjum w klasie trzeciej plotka jest rodzajem przemocy psychicznej i tu zaczynają się schody prawne. Rzecz polega na tym, że te młode damy kreujące się na wszechwiedzące a obdarzone dysfunkcją mózgową nie zdają sobie z tego sprawy bądź też bagatelizują. Działając wspólnie tworzą zorganizowaną grupę przestępczą, której głównym założeniem jest stworzyć plotkę na czyjś temat. Pomówić,upokorzyć, oczernić. Oczywiście na to wszystko są w kodeksach karnym i cywilnym odpowiednie paragrafy. Nie powinniśmy na dobrą sprawę ignorować takiego zachowania, powinno być ono napiętnowane. Często przecież słyszymy o przemocy wśród uczniów, o tym, że jakiś uczeń popełnił samobójstwo bo nie wytrzymał presji środowiska, w którym był zmuszony przebywać. To straszne podłe i okrutne. Konsekwencje ponosi z reguły nie winna ofiara, gorzej z jej oprawcami. Szkoła… gimnazjum, mój osobisty dramat i horror. Miejsce naszpikowane przemocą,o której wstyd mówić głośno, wręcz jest niemile widziane czy zakazane. Szkoła a właściwie jej uczniowie sami sobie tworzą psychozę. Każdy kto chce powiedzieć ,,stop” tej szerzącej się paranoi napotyka na opór. Nie jest to miłe wręcz przerażające skąd w młodych ludziach tyle przemocy i chęci poniżenia. Powinni w każdej szkole zrobić obowiązkowe zajęcia dla wszystkich z terapeutami, psychiatrami i prokuratorami. Może to zmniejszyło by przestępczość w ogóle. Jestem zdegustowana i zniesmaczona czasem spędzonym w gimnazjum, to okropne miejsce i już nie mogę się doczekać kolejnego etapu w moim życiu – liceum, bo być może wśród starszych ,,nas” nie ma tyle przemocy, chamstwa i wulgaryzmu.
Autor zdjęcia/źródło: Designed by Freepik Dziewczyna co roku brała udział w konkursie dziennikarskim, w którym zdobywała wyróżnienia i nagrody. Tym razem dyrekcja szkoły nie wyraziła zgody na publikację tekstu, ponieważ ich zdaniem praca jest paszkwilem, który godzi w dobre imię szkoły! Uczennica Szkoły Podstawowej nr 7 (dawne Gimnazjum nr 3) w Kołobrzegu, 15-letnia Klaudia od pierwszej klasy gimnazjum uczestniczyła w sesji dziennikarskiej i konkursie organizowanym przez liceum im. Mikołaja Kopernika. Odnosiła sukcesy i wiązała swoje plany z pracą dziennikarską. Także w tym roku postanowiła spróbować swoich sił w konkursie, zaplanowanym na 9 lutego – informuje „Gazeta Kołobrzeska”. Przygotowała felieton odważnie zatytułowany „Patologia prawno-seksualna gimbusek”. Artykuł porusza problem przemocy psychicznej w szkole i opisuje zachowania gimnazjalistek oraz ich wiedzę o seksie. Praca wywołała ogromne poruszenie i szkoła nie dopuściła jej do konkursu. Dziennikarze „GK” skontaktowali się z dyrekcją szkoły, do której uczęszcza dziewczynka. W odpowiedzi na pytanie, dlaczego placówka odmówiła przekazania tekstu na konkurs – usłyszeli, że praca Klaudii nie jest felietonem, a paszkwilem, który godzi w dobre imię szkoły. Dyrektor, choć rozmawiała z gazetą po przesłaniu jej tekstu do autoryzacji – nie wyraziła zgody na publikację. Twierdziła, że ostateczna decyzja odnośnie przekazania pracy na konkurs jeszcze nie zapadła. Dyrekcja oraz pedagog w SP nr 7 uznały wcześniej, iż opisane przez Klaudię sytuacje i zachowania nie mają miejsca w ich szkole oraz przedstawiają ją w niekorzystnym świetle. Do sprawy odniósł się Rzecznik Praw Dziecka, Marek Michalak, który negatywnie ocenił postawę placówki: „Szkoła powinna uczyć demokracji, również poprzez zachęcanie uczniów do swobodnych wypowiedzi. Jeżeli niektóre wypowiedzi uczniów szkoła ocenia jako nietrafione, należy się do tego odnieść z ostrożnością, wskazując błędy i ewentualne niestosowności, jednocześnie nie zrażając młodych ludzi do podejmowania kontrowersyjnych tematów. Cenzurowanie wypowiedzi godzi w podstawowe swobody obywatelskie, a te przecież przynależne są również młodym ludziom” – dla „GK”. Jaki jest efekt tego całego zamieszania? Na razie kołobrzeski magistrat zobowiązał dyrekcję szkoły do zajęcia stanowiska w tej sprawie, a autorka kontrowersyjnego felietonu po feriach zmienia szkołę... ZOBACZ TAKŻE: Oburzona mama gani karnawałowe przebrania chłopców! >> Wychowanie do życia w rodzinie - odpowiednie dla współczesnej młodzieży? >>
a guest Jan 24th, 2018 148 Never Not a member of Pastebin yet? Sign Up, it unlocks many cool features! Gazeta Kołobrzeska swoim artykułem “Konsekwencję za odwagę”, w którym opisała historię piętnastoletniej Laury i jej niedopuszczonego do konkursu felietonu wywołała niebezpieczną lawinę. Przez następnych kilka dni wiele portali internetowych, onet, o2 czy ASZ Dziennik niczym kamienie spadające po zaśnieżonym stoku opisywały ten przykry incydent. Ostro, bez pozostawiania ani jednej suchej nitki na domniemanym oprawcy. Dlaczego przykry? Ponieważ siła tego wybuchu i jego skutki uświadomiły mi, w jakim kierunku zmierza polskie dziennikarstwo i nie są to drogi usłane kolorowymi kwiatami, a za horyzontem nie widać tęczy. Dziennikarz to reprezentant czwartej władzy. Odłam ten ma bardzo znaczący wpływ na opinię publiczną. Poprzez swoją twórczość kształtuje światopogląd przedstawicieli różnych grup społecznych, osób młodych, starszych, zainteresowanych polityką w mniejszym lub większym stopniu. To osoba, która ponosi ogromną odpowiedzialność za każde słowo w swoich wypowiedziach. Szanujący siebie, jak i swoich odbiorców publicysta wie jedno - research i wiarygodne dowody to podstawa. Jak głosi znana prawnicza maksyma - aby oskarżać, trzeba mieć dowód. Nawet nasza zwykła, ale jakże piękna ludzka moralność mówi nam, iż w osądzaniu drugiego człowieka trzeba być w 120% procentach obiektywnym i zawsze wysłuchać wszystkich członków konfliktu. Ze smutkiem muszę stwierdzić, że w tym przypadku, praktycznie żaden z portali nie kierował się tym ludzkim instynktem. Oficjalne oświadczenie Szkoła Podstawowa nr 7 w Kołobrzegu wydała dopiero 23 stycznia 2018 roku, dobry tydzień po publikacji pierwszego artykułu dotyczącego znanej na całą Polskę młodej dziennikarki. Do tego momentu wiele osób zdążyło się wypowiedzieć, wygłosić swoją opinię i wskazać winnego. Na jakiej podstawie? Głosu jednej strony. Sprawa zyskała ogromny rozgłos. Wiedzą o niej znani dziennikarze, Rzecznik Praw Dziecka i włodarze miasta Kołobrzeg. Każdy z nich jest zszokowany postawą szkoły, a Laurze współczuje. Na samym początku było to nawet uzasadnione. Dziewczyna podnosi alarm, poczciwi dorośli reagują i okazują jej wsparcie. W tej sytuacji szkoła powinna zareagować, konflikt rozwiązać, a sprawę zamknąć. Nie zdążyła tego uczynić w porę, ponieważ maszyna poszła w ruch. Nikt nie czekał na odpowiedź drugiej strony. Wydano za to osąd, który z prędkością światła zaczął produkować następne, a wsparcie przeszło w zachwyt nad nastolatką.. Wtedy zaczęłam się w tym wszystkim gubić. Kto tu jest oprawcą? Kto tu jest pokrzywdzonym? “Mogę przepisać twoją pracę domową? Trochę zmienię, żeby nie wyglądały na identyczne” - mniej więcej taką taktykę obrały polskie media. Przepisywano artykuły z portalu do portalu i nie zawracano sobie głów niepotrzebnymi w ich mniemaniu potwierdzeniami lub choćby drobnymi dowodami, które mogłyby zapewnić wiarygodność publikowanym treściom. W związku z tym, pisali rzeczy nieprawdziwe, przeistaczali fakty. Tak więc, w jednym z artykułów możemy dowiedzieć się, że do konkursu pracy nie dopuściło I LO im. Mikołaja Kopernika (które jest w rzeczywistości tylko organizatorem konkursu), uczennica zmieniła szkołę, bo zmusiła ją do tego placówka, która wcześniej sprawowała nad nią opiekę (tymczasem, szkoła nie dostała żadnego wniosku od rodziców w tej sprawie). Nikt nawet nie pokusił się o wyjaśnienie, że imię autorki zostało zmienione na jej prośbę. I tak cała Polska żyła sprawą Klaudii, a nie Laury, dopóki prawdziwe dane nie wyszły na jaw. Na dzień dzisiejszy całość tej sprawy ma zupełnie inny wydźwięk niż na samym początku. Walka o wartości demokratyczne, zdecydowane “NIE” dla cenzury, porzucenie lęku przed mówieniem o trudnych tematach - brzmi jak postanowienia zmotywowanych pobudkami moralnymi ludzi młodego pokolenia. W istocie, walka o te ideały jest jak najbardziej wskazana i z początku wydawało się, że wszystko zmierza właśnie w tym kierunku. Szybko okazało się, że z moralnością ma to coraz mniej wspólnego, a chodzi w tym tylko i wyłącznie o jedno - zemstę na SP7. “Patologia prawno-seksualna gimbusek”. Tytuł tego felietonu będzie na językach Polaków jeszcze przez długi czas, bo rozpoczął pogoń za wartościami zanikającymi. Aczkolwiek, czy ktoś poddał się głębszej analizie tego problemu? Czy ktoś, oprócz najbliższych osób Laury ten felieton praktycznie czytał i ma prawo wylewać swoje żale na szkołę? Mama Laury, jak każda matka (bo przecież to logiczne) stanęła w obronie swojej córki i podjęła dość ciężką walkę. Powiadomiła o tej sprawie wielu przedstawicieli czwartej władzy, opowiadała o niej wszędzie, gdzie się dało. I nie zamierza przestać. Brakuje jeszcze wizyty u Kuby Wojewódzkiego. Ale czy faktycznie chodzi tutaj o dobro dziecka? Czy może o rozgłos, sam fakt, że ludzie mówią? A na dobrą sprawę nie wiedzą, o czym mówią, bo felieton nie jest nigdzie opublikowany. Możemy zdać się więc na relację pani Starczewskiej i jej córki, która prawdopodobnie zostanie wzorem do naśladowania dla młodego pokolenia dziennikarzy. Laura Starczewska to raczej najmłodsza polska dziennikarka, która w rekordowym tempie zyskała rozgłos, uznanie i szacunek. Media kreują ją jako obrońcę wolności słowa, matka jako wrażliwą, młodą kobietę z szerokim światopoglądem i niecodziennym talentem. I nikt tego talentu Laurze nie odmówi, bo potwierdzają go liczne nagrody i wyróżnienia - nie tylko w publicystyce. Jako rasowa dziennikarka wygrzebuje spod desek pokrytych kurzem tajemnice, szokujące wydarzenia i rzeczy, o których wielu z nas boi się mówić. W tej sytuacji gratuluję. Należy jednak pamiętać, że dziennikarz nie tylko specjalizuje się w wyszukiwaniu brudów i wypuszczaniu ich na światło dzienne. Dziewczyna jest młoda i wiele jeszcze przed nią, ale jest rzecz, którą mało który dziennikarz posiada. Rzetelność pracy można sobie wyrobić, bo to część warsztatu. Profesjonalizmu płynącego prosto z serca już nie. “Młodych dziennikarzy” jak Laura jest wielu, ale nie każdy czuję potrzebę obnoszenia się ze swoim talentem albo robi to dla mniejszego grona osób niż cała Polska. Pozwolę sobie wykorzystać ten trend, wartości dziennikarskie i przedstawić prawdę w obiektywnym świetle, bo mało kto w tej sytuacji się o to pokusił. Chyba wzięli sobie definicję felietonu zbytnio do serca. Felieton Laury dotyczy sytuacji dziewcząt w jej klasie, a nie spotkałam się z artykułem, który wysłuchałby ich opinii na ten temat. Mama Laury oskarżyła dziewczyny o publiczne linczowanie jej córki. Jak można wyczytać na “Dzisiaj koleżanki z klasy wypisują o niej na forach obraźliwie rzeczy. Piszą, jak śmiała oczerniać szkołę, swoje środowisko.” W rzeczywistości, na forum nikt nie pokusił się o pisanie obraźliwych komentarzy. Ta sytuacja mogła mieć miejsce w prywatnych wiadomościach, do których Laura choćby chciała, dostępu nie ma. Jednakże, są to pojedyncze przypadki. Pomimo ogólnej niechęci do Laury jako osoby, klasa popiera działanie dziewczyny i kibicowała jej na samym początku tej trudnej drogi. Sytuacja zmieniła się, kiedy padły pierwsze oskarżenia. Brałam udział w tych samym konkursach, co Laura. Prace oceniała nam ta sama polonistka, która często je poprawiała. I choćby to kuło naszą dumę ze wszystkich stron, musimy to przeżyć. Jeżeli chodzi o formę, trzeba trzymać język za zębami. Dopiero, kiedy zaczynamy walkę o treść, warto wyciągnąć pazury. Oczywiście, z rozsądkiem. Dziennikarstwo nie jest moją dziedziną, bardziej lubię pisać scenariusze (mała uwaga, Laura była/jest w klasie teatralnej, nie dziennikarskiej) , aczkolwiek pewne rozeznanie mam i aż kusiło mnie, aby w tej sprawie grzebać dalej, dowiedzieć się czegoś więcej. Za Laurą nie przepadam, gdyż różnimy się w wielu kwestiach, ale w całej sprawie postanowiłam zachować pełen obiektywizm, stąd moja wiadomość do Laury, którą wysłałam dnia 23 stycznia 2018 roku: Nie odbierz tego źle, ale przyjmujesz taka możliwość, że pewne rzeczy mogłaś źle zrozumieć i trochę opisać je w nieprawdziwy sposób? Wiesz, próbuję być obiektywna, bo na sp7 nikt nie pozostawia suchej nitki. Laura odparła, że to nie jest już jej sprawa. Potwierdzenie tego, że autorka wykazuje brak odpowiedzialności za swoje czyny dał mi do zrozumienia, że sprawa powinna zmienić swój bieg i pokazać drugą stronę medalu. Podobną postawę, co Laura reprezentują media ochoczo ją wspierające. SP7 w swoim oświadczeniu napisała, że praca nie została dopuszczona ze względu na styl, błędy oraz agresywny ton. Czy w istocie tak było? Nie wiemy. Czy Laury praca została niedopuszczona do konkursu przez szkołę, bo ukazywała ją w złym świetle i uczulała na problemy, które w niej istnieją? Też tego nie wiemy. Dlaczego? Bo ten artykuł widziało może kilka osób. Można sobie SP7 nienawidzić, można za Laurą nie przepadać, ale trzeba w tym wszystko udowodnić, że ma się zdrowy rozsądek i profesjonalizm. Osądzać obiektywnie, na podstawie dowodów. Których nie ma. A co jest? Publiczny lincz i anielska gloryfikacja. Laura nie dopuszcza do siebie faktu, że mogła coś źle zrozumieć i nieświadomie kogoś urazić, ale media zdają się tego nie zauważać. Ukazują ją jako utalentowaną osobę, a liczne nagrody mają podkreślić jej warsztat. Zwykły Kowalski pomyśli sobie: “Jak dziewczyna z takimi osiągnięciami może mówić nieprawdę?”. Panie Kowalski, witamy w dziennikarstwie, a raczej w wizji tego, co nas czeka. Mama Laura przyznała, że liczy na zwycięstwo córki. “Utarłaby wszystkim dookoła nosa” - możemy doczytać się na Szczerze, współczuję LO im. Mikołaja Kopernika, bo znalazło się w naprawdę trudnej sytuacji. Jeżeli dziewczynka nie wygra, bo czyjaś praca okaże się po prostu lepsza - powstanie kolejna fala linczu. Laura nie musi ucierać komukolwiek nosa, ponieważ już to zrobiła. Wiele osób podziwia ją za odwagę i to powinno napędzać dumą. Cenzura w szkole jest z czymś, co trzeba zwalczać i jeżeli faktycznie taka sytuacja miała miejsce, po 9 lutego będziemy mogli wziąć się do roboty i coś z tym zrobić. Każdy człowiek, niezależnie od wieku, płci, wykonywanego zawodu i jeszcze wielu innych czynników ma prawo do wyrażania własnego zdania, poglądów i przede wszystkim walki o swoje. Moja mama zawsze powtarzała mi, że jeżeli mam rację i potrafię ją udowodnić, powinnam to robić bez żadnego „ale”. Nie należy mylić racji przez wielkie “R” z własnymi przekonaniami i interpretacją, bo wtedy mamy do czynienia z opinią. Szkoła nie mogła pozwolić sobie na wydawanie oświadczeń w przerwie na kawę. Jako placówka oświatowa i instytucja publiczna musiała wydać oficjalne stanowisko i tym powinny kierować się media. Argumenty, że szkoła nie chciała wcześniej się wypowiadać są błędne. Po prostu opinia publiczna nie chciała na to poczekać, a przecież co to za różnica, skoro do 9 lutego i tak trochę czasu jeszcze pozostało. Dziennikarz dźwiga na swoich barkach brzemię olbrzymiej odpowiedzialności. To ktoś, kto pomoże wzmocnić twój krzyk i przytrzymać, kiedy inni podcinają ci skrzydła. Poda pomocną dłoń i sprawi, że o niesprawiedliwości, która cię dotknęła dowie się cały świat, a osoby za to odpowiedzialne poniosą konsekwencje. Publicysta musi być człowiekiem odpowiedzialnym, niezależnie od wieku. Musi pisać prawdę i po stokroć sprawdzać dowody, którymi dysponuje. Musi posiadać ewentualną weryfikację dla każdej postawionej przez niego linijki. Poza talentem, umiejętnym posługiwaniem się językiem i chęcią szerzenia dobra, jest w swoim fachu profesjonalny. Obiektywizm zawsze wygrywa z subiektywizmem. Także nie talent, bo w dzisiejszych czasach pisać może każdy - profesjonalizm, proszę państwa. RAW Paste Data Copied
patologia prawno seksualna gimbusek